Coś mam przeczucie, że dyskutować tutaj będą nie jacyś inżynierowie czy autorytety naukowe a dzieciaki przekomarzające się na temat przedmiotów w szkole. Nie zdają sobie jeszcze sprawy jak prostych rzeczy się uczą więc jarają się: "dostałem 5+ z dyktanda", "Umiem mnożyć i dodawać" itp.
Święta racja, to działa w obie strony. Ludzie wypracowali sobie wątpliwą "zdolność" tuszowania swoich nieumiejętności poprzez wyolbrzymianie innych zalet, a czasem wręcz wmawianie sobie, że owe zalety posiadają.
Bzdura. Miałem 81% z polskiego w tym roku, a jednak poszedłem na polibudę. Tak po prostu jest, że na mat-fiz-infach są inteligentniejsi ludzie.
Choć nie chcę tu nikomu wmawiać, że każdy ścisłowiec jest też dobry z polskiego.
Przejrzyj uśrednione wyniki matur klas profilowanych. Nie mam ich tu przed nosem a więc podaję z pamięci z grubsza jak to wychodziło...
Klasy profilowane humanistycznie: Polski 80%. Matematyka 30%
Klasy profilowane ściśle: Polski 60%, Matematyka 80%
> Karton20 ---- Przeoczyłeś pewną istotną kwestię. Nikt nie twierdzi, że ścisłowiec jest słaby z polskiego, tylko, że jeżeli jest słaby z polskiego, to zasłania się tym, że jest ścisłowcem. Jak ktoś jest dobry w różnych dziedzinach, to nie potrzebuje swoimi zdolnościami zasłaniać innych braków.
@Karton20 na mat-fiz-infach inteligentniejsi ludzie? Hmm... nie generalizuj. Poza tym - napisanie wypracowania z języka polskiego na poziomie podstawowym nie jest żadną filozofią, kiedy zna się utwory, przerbiało je na lekcjach z każdej strony i matura polega jedynie na odtworzeniu wiedzy. Schody zaczynają się na poziomie rozszerzonym, kiedy musisz wyjść poza znane schematy i wykazać się odrobiną inteligencji. Jestem typową humanistką, czyli osobą wszechstronną, która stara sie logicznie myśleć, co pomaga mi nie tylko w interpretacji utworów, ale także w liczeniu zadań z matematyki. Bo - jak ktoś trafnie zauważył - 'bycie humanistą' to nie tylko posiadanie uzdolnień w kierunku języka polskiego czy historii i tłumaczenie tym swojego - nie bójmy się tego powiedzieć wprost - lenistwa, mającego odbicie w wynikach z przedmiotów ścisłych. Mam koleżankę, której całe gimnazjum pomagałam w matematyce i fizyce, bo płakała, że nie potrafi sobie poradzić... a kiedy pytałam ją wprosto najprostszą zależność czy regułkę, twierdziła, że nie zna, bo jej niepotrzebna i i tak tego niezrozumie, bo 'jest humanistką'. No cóż - bywa. :) Jeśli chodzi o mnie, mimo przebiedowania 3 lat LO w klasie humanistycznej, miałam prawie o 20% wyższy wynik z matematyki podstawowej aniżeli z języka polskiego na tym samym poziomie, bo nie lubię pamięciówki, wiedzy, którą trzeba odtworzyć. Wolę po prostu pomyśleć, co znalazło swoje potwierdzenie w wynikach matur z matematyki czy rozszerzonego języka polskiego. Nie czuję się jakoś mniej inteligentna od osób z klas ścisłych. :)
Zaje.biście radzę sobie z angielskim, mogę napisac rozprawkę na polski bez ani jednego błędu ortograficznego czy interpunkcyjnego, wygrywałam konkursy literackie, mam świetne oceny z wosu... Ale skoro jestem totalnie tępa w przedmiotach ścisłych - bo jestem, przyznaję się - to od razu wielcy matematycy mają się za lepszych i uważają mnie za idiotkę, która wmawia sobie humanizm, bo jej słabo idzie z matmy. No błagam. Ach, ta "zaj.ebistosc" mat-fizów... -.-'
P.S. Nie miałam na celu się przechwalac... Tylko wiecie, humaniści jednak też trochę potrafią.
Raczej "chujmaniastą" ;)
Coś mam przeczucie, że dyskutować tutaj będą nie jacyś inżynierowie czy autorytety naukowe a dzieciaki przekomarzające się na temat przedmiotów w szkole. Nie zdają sobie jeszcze sprawy jak prostych rzeczy się uczą więc jarają się: "dostałem 5+ z dyktanda", "Umiem mnożyć i dodawać" itp.
oooooo00, przeczucie cię nie myli.
Ja byłem humanistą i z matmy zdałem bez problemu a z polskiego ledwo co:)
sad but true
A każdy kto nie potrafi sklecić poprawie zdania po polsku twierdzi, że jest ścisłowcem czy wręcz informatykiem...
Święta racja, to działa w obie strony. Ludzie wypracowali sobie wątpliwą "zdolność" tuszowania swoich nieumiejętności poprzez wyolbrzymianie innych zalet, a czasem wręcz wmawianie sobie, że owe zalety posiadają.
Bzdura. Miałem 81% z polskiego w tym roku, a jednak poszedłem na polibudę. Tak po prostu jest, że na mat-fiz-infach są inteligentniejsi ludzie. Choć nie chcę tu nikomu wmawiać, że każdy ścisłowiec jest też dobry z polskiego.
eMCe88, w psychologii nazywa się to mechanizmami obronnymi i ludzie stosują je nieświadomie, najczęściej, żeby pozostać w dobrej kondycji psychicznej.
@eMCe88: niezły ubaw zaczyna się z takiego kiedy zaczyna się tłumaczyć dysortografią, dyskalkulią albo inną dysmózgią
Przejrzyj uśrednione wyniki matur klas profilowanych. Nie mam ich tu przed nosem a więc podaję z pamięci z grubsza jak to wychodziło... Klasy profilowane humanistycznie: Polski 80%. Matematyka 30% Klasy profilowane ściśle: Polski 60%, Matematyka 80%
> Karton20 ---- Przeoczyłeś pewną istotną kwestię. Nikt nie twierdzi, że ścisłowiec jest słaby z polskiego, tylko, że jeżeli jest słaby z polskiego, to zasłania się tym, że jest ścisłowcem. Jak ktoś jest dobry w różnych dziedzinach, to nie potrzebuje swoimi zdolnościami zasłaniać innych braków.
@Karton20 na mat-fiz-infach inteligentniejsi ludzie? Hmm... nie generalizuj. Poza tym - napisanie wypracowania z języka polskiego na poziomie podstawowym nie jest żadną filozofią, kiedy zna się utwory, przerbiało je na lekcjach z każdej strony i matura polega jedynie na odtworzeniu wiedzy. Schody zaczynają się na poziomie rozszerzonym, kiedy musisz wyjść poza znane schematy i wykazać się odrobiną inteligencji. Jestem typową humanistką, czyli osobą wszechstronną, która stara sie logicznie myśleć, co pomaga mi nie tylko w interpretacji utworów, ale także w liczeniu zadań z matematyki. Bo - jak ktoś trafnie zauważył - 'bycie humanistą' to nie tylko posiadanie uzdolnień w kierunku języka polskiego czy historii i tłumaczenie tym swojego - nie bójmy się tego powiedzieć wprost - lenistwa, mającego odbicie w wynikach z przedmiotów ścisłych. Mam koleżankę, której całe gimnazjum pomagałam w matematyce i fizyce, bo płakała, że nie potrafi sobie poradzić... a kiedy pytałam ją wprosto najprostszą zależność czy regułkę, twierdziła, że nie zna, bo jej niepotrzebna i i tak tego niezrozumie, bo 'jest humanistką'. No cóż - bywa. :) Jeśli chodzi o mnie, mimo przebiedowania 3 lat LO w klasie humanistycznej, miałam prawie o 20% wyższy wynik z matematyki podstawowej aniżeli z języka polskiego na tym samym poziomie, bo nie lubię pamięciówki, wiedzy, którą trzeba odtworzyć. Wolę po prostu pomyśleć, co znalazło swoje potwierdzenie w wynikach matur z matematyki czy rozszerzonego języka polskiego. Nie czuję się jakoś mniej inteligentna od osób z klas ścisłych. :)
Zaje.biście radzę sobie z angielskim, mogę napisac rozprawkę na polski bez ani jednego błędu ortograficznego czy interpunkcyjnego, wygrywałam konkursy literackie, mam świetne oceny z wosu... Ale skoro jestem totalnie tępa w przedmiotach ścisłych - bo jestem, przyznaję się - to od razu wielcy matematycy mają się za lepszych i uważają mnie za idiotkę, która wmawia sobie humanizm, bo jej słabo idzie z matmy. No błagam. Ach, ta "zaj.ebistosc" mat-fizów... -.-' P.S. Nie miałam na celu się przechwalac... Tylko wiecie, humaniści jednak też trochę potrafią.